scroll

Kasia Jakubowska & Suunto

Właścicielka szkoły “Let’s dog – Dogadaj się ze swoim psem”. W swojej pracy pomogła już ponad 350 psom. Przewodniczka w grupie poszukiwawczej OSP JRS Wrocław. 

Suunto! Skąd to imię?

W hodowli imiona szczeniąt z danego miotu mają przypisaną swoją literę i w naszym przypadku było to S. Z racji, że mogłam osobiście wybrać imię, to szukałam takiego, które w pewien sposób określałoby jego przeznaczenie i nadawało szczególny charakter.

Suunto większość osób kojarzy jako markę sportowych zegarków z GPS. Wczytując się bardziej w znaczenie tego słowa, okazało się, że Suunto w języku fińskim oznacza dosłownie „kierunek”. Od początku wiedziałam, że biorę szczeniaka z zamiarem szkolenia go jako psa ratowniczego i tak dokonałam wyboru. W naszej pracy, na każdej akcji korzystamy ze sprzętu wyposażonego w GPS, żeby podążać w odpowiednim kierunku. Intuicja mówiła mi, że to właśnie będzie „dobry kierunek” na imię dla mojego psa.  

Szczerze wierzę, że imię, jakie wybieramy dla naszego psa, ma duże znaczenie. Nadaje mu charakter, predestynuje go. Sprawia, że nabiera pewnych cech i determinuje to, jak go postrzegamy. Dlatego dużą wagę przykładam właśnie do wyboru imienia.

Szkoleniowiec, strażak, coś powinienem jeszcze dodać o Twojej osobie?

Bardziej przewodnik psa ratowniczego niż strażak. 🙂  Oczywiście jako członek OSP posiadam kurs strażaka, ale jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się wyjechać z psem do akcji gaszenia pożaru czy zabezpieczania zdarzenia drogowego. Nasza działalność opiera się przede wszystkim na poszukiwaniu osób zaginionych w terenie otwartym i w gruzowiskach. Dlatego nie przedstawiamy się jako straż pożarna a jako grupa poszukiwawcza.

Na co dzień w pracy mówią o mnie trener, szkoleniowiec, inni behawiorysta, czy specjalistka od psiej komunikacji. Choć mój wyuczony zawód to nauczyciel wychowania fizycznego, nigdy nie pracowałam w zawodzie. Moja kariera przez 12 lat była związana ze sprzedażą i zarządzaniem ludźmi. Najpierw w sieci sklepów sportowych, potem w gastronomii, a przez ostatnie 7 lat w firmie produkującej karmę dla zwierząt. Przyszedł moment, kiedy praca w korporacji zaczęła mnie uwierać i bardzo chciałam zacząć „coś swojego”. Jeszcze w trakcie etatu zaczęłam uczestniczyć w wielu kursach, seminariach i warsztatach szkolenia psów. Tak odkryłam co sprawia mi niesamowitą przyjemność i co chcę dalej robić. Podjęłam więc decyzję o zakończeniu pracy „dla kogoś” i otwarciu własnej szkoły dla psów. Choć ja o Let’s DOG mówię, że to szkoła dla właścicieli psów, bo to właśnie ich rękami szkolę psy, a dodatkowo uczę jak powinna prawidłowo wyglądać współpraca/komunikacja na linii człowiek – pies. 

Ilu osobom, tak w przybliżeniu, mogłaś już pomóc w szkoleniach z psem?

Ostatnio to nawet liczyłam! Jestem dość skrupulatną osobą i mam spisane chyba wszystkie treningi ze swoimi klientami. Po każdym spotkaniu zapisuję sobie krótkie notatki z tego, co robiliśmy na zajęciach – jak wyglądał trening, jak pracował pies i na co powinnam zwrócić uwagę przy kolejnym spotkaniu. Poza tym przy dużej ilości osób, z którymi spotykam się w ostatnim czasie na placu, nie byłabym w stanie zapamiętać, z którym psem co robiłam, a nawet jak ma na imię jego właściciel. Jak tylko pojawia się nowa osoba z psem, od razu po spotkaniu zakładam mu osobną kartotekę.

Odpowiadając więc na Twoje pytanie, przez 4 lata, bo tyle dokładnie minie w sierpniu, odkąd prowadzę szkołę, przez moje ręce przewinęło się ponad 350 psów.
Jednak pytanie ilu z nich rzeczywiście pomogłam, powinno być skierowane do ich właścicieli. Mam jednak nadzieję, że chociaż w pewnym stopniu zmieniłam podejście opiekunów do ich psów i pokazałam nowe spojrzenie na to jak psy widzą świat.  

Z jakimi problemami najczęściej przychodzą do Ciebie klienci?

Raczej standardowymi. Ciągnięcie na smyczy, brak reakcji na przywołanie, lęk separacyjny, brak skupienia na przewodniku, skakanie na ludzi, niewłaściwa reakcja na inne psy. Takich „problemów” jest najwięcej.

Dla mnie te wszystkie przypadki można wrzucić do jednego worka, jakim jest brak współpracy z przewodnikiem i totalny brak jasnych reguł czy zasad w życiu codziennym. Ludzie patrzą na psy przez swój pryzmat. Zakładają, że one widzą, słyszą i myślą tak ja my.  Z jednej strony chcą zalać je swoją miłością i traktować dobrze dając wszystko za darmo, bez żadnego wysiłku, tylko pozytywnie, usuwając im sprzed nosa wszystkie przeszkody. Z drugiej natomiast głównie zabraniają, wołają “fe, nie wolno, zostaw”, szarpią smyczą, a to wszystko doprawiają mnóstwem niepotrzebnego gadania, z którego pies i tak zupełnie nic nie rozumie. Z tego bierze się większość problemów behawioralnych i zachowań niepożądanych. Dobre wychowanie psa polega na wyznaczeniu jasnych i zrozumiałych zasad i granic. W momencie, w którym pies rozumie otoczenie w którym żyje, wie jakie panują w nim reguły i jak ma osiągnąć to, co jest mu niezbędne do życia, czuje się spokojny i szczęśliwy. Pozwalanie na wszystko nie tylko nie jest bezstresowe, ale przede wszystkim jest sprzeczne z naturą psa. To właśnie znajomość zasad i reguł daje poczucie bezpieczeństwa.

 

Niestety ostatnio trafia do mnie coraz więcej psów lękliwych i wycofanych. Takich, które nie radzą sobie z żadną zmianą, nie potrafią zostać same, boją się weterynarza, jazdy samochodem, innych psów. Jest też bardzo dużo psów reaktywnych i nadmiernie pobudliwych. Większość z tych problemów wynika z niezaspokojenia podstawowych życiowych potrzeb psa i da się ich uniknąć przez mądre szkolenie i wychowanie.

Na szczęście w swojej pracy spotykam też dużo szczeniaków i młodych psów. Ich właściciele chcą od początku pracować pod okiem specjalisty, żeby zbudować sobie fajną, przyjacielską relację i wychować psa na mądrego i zrównoważonego czworonoga. To akurat mnie bardzo cieszy.  

Fundament szkolenia to…

Przytoczę tu słowa mojego mentora Jiriego Scucki i powiem, że jest to szacunek, wiedza i obustronna komunikacja. Szacunek do psa jako innego gatunku, do jego charakteru, potrzeb i naturalnych predyspozycji. Szacunek do niego jako istoty myślącej, czującej, patrzącej na świat inaczej niż my. Wiedza o jego pochodzeniu, zachowaniach społecznych, instynktach, potrzebach i sposobach nauki. Wiedza na temat tego, jak tę samą sytuację widzi pies, umiejętność patrzenia z jego perspektywy. Obustronna komunikacja to po prostu wspólny język. To „mówienie” do psa tak, żeby nas rozumiał (i nie mam tu na myśli tłumaczenia czy rozmawiania pełnymi zdaniami), ale także odczytywanie tego, co on chce nam przekazać. To stworzenie takiej relacji, w której obie strony współpracują ze sobą, bo chcą, a nie, bo muszą.

Jeśli miałabym odpowiedzieć na to pytanie jednym słowem, to byłaby to MOTYWACJA. Bez motywacji nie można mówić o jakimkolwiek szkoleniu, uczeniu, wychowaniu czy trenowaniu. Bez niej nic nie osiągniemy. Codziennie widzę na placu psy, które z powodu braku motywacji nie chcą współpracować z przewodnikiem. I widzę właścicieli, którzy próbują psa czegokolwiek nauczyć, mimo że pies zupełnie nie chce mieć z nimi kontaktu. Wymyślanie coraz to nowych, lepszych, innych, bardziej atrakcyjnych smakołyków czy zachęcanie psa do tego, żeby coś zrobił w mojej ocenie jest zmuszaniem go. Tak jak napisałam wcześniej, pies ma z nami pracować, bo chce. Wtedy nauka staje się przyjemnością i wspólną zabawą. Szkolenie nie jest o magicznych komendach czy specjalnych trikach, które mają spowodować, że pies będzie robił to, co chcemy. Trening, współpraca jest o motywacji. O tym, że mamy w posiadaniu coś, na czym psu zależy i co będzie chciał osiągnąć, a my pokazujemy mu jak może to dostać. Tylko tyle i aż tyle.

Psy to jedyne zwierzęta, które pozwalają tak sobą manipulować. Wybaczają nam to, czego nigdy nie zrobilibyśmy z jakimkolwiek innym gatunkiem. Nie mogę patrzeć, jak ludzie robią z psami wiele rzeczy na siłę, jak je szarpią, przestawiają, ciągną. Często nieświadomie i zupełnie bez powodu. Dlatego każde moje szkolenie z nowym psem zaczynam od zbudowania motywacji, jasnej komunikacji, współpracy i relacji. Dopiero potem uczę konkretnych zachowań i komend. Bez tych fundamentów szkolenie zamienia się w tresowanie, nawet jeśli na pierwszy rzut oka wygląda to pozytywnie. A ja tego nie toleruję.

 

Powróćmy do Suunto, dlaczego owczarek beligijski? Czy Suunto ma jakieś cechy szczególne?

Suunto jest moim drugim owczarkiem belgijskim. Lubię psy wysoko zmotywowane, dążące do celu, nastawione na współpracę, a jednocześnie odważne i samodzielne. Nie bez znaczenia jest też dla mnie wygląd, a dokładniej wielkość psów tej rasy. Chciałam psa średniego, najlepiej ze stojącymi uszami, lekkiego, zwinnego i sprawnego fizycznie. Dokładnie takiego jak owczarek belgijski malinois. Jednak, gdy zaczynałam swoją przygodę w ratownictwie, bałam się, że będzie to pies, z którym sobie bez doświadczenia nie poradzę.

Postanowiłam więc, że zacznę od nieco bardziej „lightowej” wersji tej rasy. Moja przyjaciółka miała hodowlę owczarków belgijskich tervueren, dzięki czemu była okazja poznać tę rasę „od podszewki”. Tak się złożyło, że akurat w tym czasie miała szczeniaki. Wiedziała, że szukam psa do pracy, a jej wpadła w oko jedna suczka z miotu. Jak to ją wtedy określiła, taka idealna do ratownictwa – z jednej strony otwarta, socjalna, chętna do kontaktu z człowiekiem a z drugiej odważna, samodzielna i aktywna. I tak w moim życiu pojawiła się Jadwiga. Było to dokładnie 13 lat temu. Niestety w marcu tego roku, musiałam się z nią pożegnać. Jestem niesamowicie wdzięczna, że była moim psem. Po tylu latach wiem, że nie mogłam sobie wymarzyć lepszego psa. Była dokładnie taka jak chciałam. Nie przesadzę, jeśli napiszę, że zmieniła moje życie i dzięki niej jestem teraz w tym miejscu. Była i jest psem mojego życia. I wiem, że cały czas jest obok mnie. Żałuję tylko, że nie mogę jej już pogłaskać i przytulić…

Wróćmy do Suunto, bo to jego dotyczyło pytanie. Po 10 latach pracy z Jadwigą poczułam, że jestem gotowa na bardziej sportową wersję belga. Zaczęłam się więc rozglądać za szczeniakiem. Nie musiałam szukać długo, bo w zaprzyjaźnionej hodowli były planowane szczeniaki po suce, którą miałam okazję poznać i którą bardzo polubiłam. Zdecydowałam, że właśnie po niej chcę psa. Po rozmowie z hodowcą uznaliśmy oboje, że to skojarzenie będzie dobrym wyborem na psa do ratownictwa. Dlaczego? Belgi to psy bardzo twarde, z dużym popędem łupu, często nieufne w stosunku do ludzi co może przerodzić się w agresję socjalną i niechęć do obcych. Ja natomiast potrzebowałam psa, który będzie lubił ludzi, będzie zabiegał o kontakt z nimi i nie będzie się ich bał. A do tego będzie miał wysoką motywację na jedzenie i łup, będzie odważny i ciekawski,ale jednocześnie spokojny i zrównoważony. I tacy dokładnie byli przyszli rodzice miotu S.

Czy udało mi się odnaleźć te cechy w Suunto? W większości tak. Zdecydowanie jest psem, który lubi ludzi. Uwielbia być blisko człowieka, przytulać się. Jest bardzo sprawny fizycznie. Lubi współpracować zarówno za karmę, jak i zabawkę. Za frisbee da się pokroić. Ma wysoką motywację do pracy i lubi się uczyć. Niestety jest dość nerwowy, co trochę utrudnia nam współpracę, bo bardzo szybko wpada we frustrację. Dużo energii traci na niepotrzebne emocje i szczekanie, tzw. para w gwizdek, a nie w zadanie, które ma do wykonania. Do tego ma dystans do psów, a dokładniej samców, co niestety często wyraża agresją. Oczywiście pracujemy nad tym. I jestem naprawdę zadowolona z tego, co udało nam się już osiągnąć. Suunto to naprawdę fajny pies do pracy i jestem z niego zadowolona. Ale jest to zupełnie inny pies niż Jadwiga, co jest dla mnie jako trenera i przewodnika nowym wyzwaniem, bo z Jadzią wiele rzeczy „robiło się samo”.

Natomiast wszystkie moje psy (przed Jadzią miałam jeszcze huskiego) czegoś mnie uczą i są dla mnie niezwykłą lekcją. Jadzia nauczyła mnie odwagi, determinacji, spokoju i radości z małych rzeczy. Suunto natomiast to lekcja pokory, cierpliwości, tego, że na siłę nie da się nic osiągnąć, wyznaczania celów i konsekwencji. To także lekcja tego, że wcale nie trzeba tak szybko dorastać.

Jakie są Wasze plany – te bliższe i te dalsze?

Co do planów wakacyjnych to Suunto ma zaplanowane dwa wyjazdy. Najpierw z moim przyjacielem jedzie na obóz K9, gdzie będzie doskonalił pracę z przedmiotem. Pewnie się to wyda wielu osobom dziwne, że wysyłam swojego psa na obóz z inną osobą. Ja niestety w tym samym czasie jadę jako instruktor na obóz z psem dla młodzieży, dlatego nie mogę być w dwóch miejscach jednocześnie. Bardzo mi jednak zależy, aby mój pies odbył trening z dobrym pozorantem. Dodatkowo jest to też element ogólnego rozwoju psa, kiedy uczy się pracować z kimś innym niż tylko jego przewodnik. W sierpniu natomiast zamieniamy się psami z moją przyjaciółką, która również prowadzi szkołę dla psów. Suunto jedzie więc do niej nabrać kolejnego doświadczenia z innym przewodnikiem oraz przepracować kontakt z innymi psami, ja natomiast zabieram jej suczkę, która spędzi ten czas ze mną.

W treningu psów, a szczególnie psów sportowych i pracujących, jedną z najważniejszych reguł jest ta, że jedyną pewną rzeczą jest zmiana. Dlatego takie wyjazdy czy wymiany są dla naszych psów bardzo ważne, bo generalizacja jest jednym z najważniejszych elementów szkolenia. Uczymy psa, że może trenować z inną osobą, że przebywa w innym miejscu, że jest w stanie zostać u kogoś. Poznaje nowe osoby, nowe otoczenie,  inne psy, inne środowisko. Im więcej „zainwestujesz” w doświadczanie, szkolenie i wychowanie, tym mniej problemów będziesz mieć w przyszłości i mniej sytuacji będzie zaskakujących dla ciebie i twojego psa.

Jeśli natomiast chodzi o plany treningowo-ratownicze to na jesień 2021 chcę przystąpić do egzaminu terenowego klasy 0. Oczywiście naszym celem jest go zdać, a następnie wiosną 2022 zdać egzamin terenowy klasy 1 i zacząć brać udział jako zespół w akcjach poszukiwawczych. Na egzamin gruzowiskowy musimy jeszcze poczekać, ponieważ to wymaga dużo większych umiejętności, a z racji małej dostępności do zawalonych obiektów, takie treningi mamy rzadziej. Przy dobrych wiatrach myślę o podejściu do egzaminu gruzowiskowego klasy 0 na wiosnę 2022. Naszym priorytetem jest jednak teren, bo takie akcje mamy dużo częściej.

Co robicie razem dla relaksu? (pewnie powiesz, że wycieczki 😉 )

Oczywiście, że tak, bo kocham góry, las, i aktywności z psem w naturze. Poza tym udało mi się stworzyć świetną ekipę DOGadanych, czyli ludzi związanych z moją szkołą, którzy kochają wypady za miasto. Mamy w grupie dwie osoby, które planują nam trasy i średnio dwa razy w miesiącu jedziemy gdzieś połazić. Ja z racji pracy w weekendy jeżdżę rzadziej, ale jak tylko mogę to dołączam do wycieczki. Poza tym taki Dogtrekking jest doskonałą formą treningu fizycznego dla psa, także są z tego same korzyści.

Suunto natomiast ma jeszcze dwie pasje, pływanie i frisbee. Obie te aktywności mógłby robić do upadłego. Mam to szczęście, że mieszkam blisko Odry, na tzw. Wielkiej Wyspie we Wrocławiu, dlatego o dostęp do wody nie muszę się martwić. Bardzo często, szczególnie teraz w upały, chodzę nad rzekę i pozwalam mu aportować z wody. Od czasu do czasu bawimy się w rzucanie frisbee. Uwielbiam patrzeć jak łapie dyski w locie, a i jemu sprawia to przyjemność. 

 

Nasi bohaterowie korzystają
Produkty w koszyku

Dodaj coś do koszyka :)

wartość produktów 0,00 

koszt transportu 0,00 

razem do zapłaty 0,00 

idź do kasy